przez XY
Dziady, czyli dramat powiatowy
W XIX wieku wieszcz napisał „Dziady”, cykl czterech dramatów romantycznych, który dziś prowadzi do wielu dramatów uczniowskich. Nazwa zacna, wywodząca się zarówno z tradycji ludowej, jak i mocno osadzona w tradycji patriotycznej. Więc nie dziwi, że podeszła naszym powiatowym włodarzom z egzotycznej populistyczno-prostołkowej koalicji (PiS/PSL).
Co prawda sami nic nie napiszą, chyba że w ramach podskoków na kamiennych schodkach, ale... inspirują. Dramatów romantycznych z tego się nie wykrzesze, jednak tragifarsa kołtuńska sama wychodzi. Oczywiście z dziadami w roli głównej.
Część pierwsza napisała się niemal sama, po wycedzeniu przez starostę, przez zaciśnięte zęby, podczas powiatowej sesji, wiekopomnych słów: „dziadostwo w Gołotczyźnie”.
Pojechaliśmy na poszukiwania tego fenomenu i udało się go znaleźć. W parku w Gołotczyźnie się uchował. Dziadostwo pełną gębą, bo to nie byle jaki dziad zostawi podarte i brudne flagi, by smutno powiewały podczas święta państwowego, znanego jako… dzień flagi.
Wieszcz swoje „Dziady” spisywał mało chronologicznie, to i my możemy. Pominiemy (chwilowo) kilka części i przejdziemy do najnowszej – dziadowskiej tężni.
Tak, tej w tym samym dziadowskim parku, gdzie było dziadostwo z flagami, „dziadostwo w Gołotczyźnie”.
Panie od kultury zrobiły dziadowski filmik, by zachęcić do korzystania z tego dziadowskiego parku.
Pokazały jaką popularnością cieszy się tężnia, gdzie zbierają się ludzie, by skorzystać z dobrodziejstwa mikroklimatu. I tu pojawia się pytanie:
Czy to jest jeszcze tylko dziadostwo czy już zwykłe ordynarne oszustwo?
Dziadostwem było jak przez wiele miesięcy tężnia była nieczynna. Ale przecież już działa. Leci woda, ludzie przekonani o jej dobroczynnym działaniu przyjeżdżają i zaciągają się bryzą. Tylko czy ona ma jakiekolwiek prozdrowotne działanie? Sprawdziliśmy.
W takim Ciechocinku ciągną spod ziemi solankę (jakieś 6,6% soli), przesącza się ona przez ścianę gałązek z tarniny, wiaterek i słoneczko odparowują wodę, solanka się zagęszcza i na końcu osiąga jakieś 26% stężenia. Część tej soli, rozwiana wiatrem zostaje w powietrzu wokół tężni i to ją kuracjusze wdychają w nadziei na poprawę zdrowia.
Fajna rzecz, a co w dziadostwie?
Zamiast solanki, którą trzeba co najmniej raz na dwa miesiące wymienić, a po drodze jeszcze uzupełniać, puszczona jest... zwykła kranówa.
Kapie jak w Ciechocinku, szumi jak w Ciechocinku, ale na tym podobieństwa się kończą.
Żadnych wartości leczniczych nie ma. Można się obawiać, że jest wręcz szkodliwa.
Jak leci solanka, to na gałązkach tarniny nic się nie rozwinie. A przy kranówie glony rosną jak szalone. Chętni na kurację zamiast dobroczynnych mikroelementów otrzymują opary zgniłych słodkowodnych glonów.
Ściany zielone, kuracjusze oszukani, a dziady się cieszą.
Cieszą się, bo nie muszą płacić za solankę, nie muszą zatrudniać człowieka do utrzymania tężni, do codziennego czyszczenia dysz, do utrzymania instalacji w sprawności. Cieszą się, bo myślą, że mieszkańcy powiatu są tak ograniczeni umysłowo, że nie zauważą oszustwa?
No nie podejrzewamy, żeby chodziło o to, żeby z tężni zrobić jakieś, za przeproszeniem, dziadostwo...
Komentarze
Skomentował Anonim |
Zachęcam, aby przed napisaniem artykułu robić rzetelną analizę, gdyż słowa odnośnie "dziadostwa" Nie odnosiły się wcale do parku, a zupełnie innej kwestii. Słowa wyrwane z kontekstu... Czysta manipulacja
Dodaj komentarz