przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Kot - nie taki radosny

W internetach trochę się zagotowało. Zawrzało, bo tak miało być. Ktoś skutecznie o to dba. Społeczników się wyrzuca! Pomagali zwierzakom przecież. To zwykłe draństwo!
Nie wypowiadałem się. A gdy bardziej przyglądam się miastu, to pojawiają się chętni do wkładania do szufladki pod tytułem „na pasku starosty”
A ja nie lubię szufladek. Skoro kogoś interesuje kogo w tym sporze i jak oceniamy, kogo weźmiemy w obronę, a kogo... no właśnie kogo…?
Dla tych co czytają tylko nagłówki napiszę tak:
Czy starosta wykorzystała PiS* (czytaj Pies i Spółka)?
TAK
Czy powinna?
NIE
Czy sobie zasłużyli?
Tak
Dla tych co chce im się czytać, bo na przykład lubią czytać i potrafią ze zrozumieniem, opiszę możliwie dokładnie dlaczego tak myślę.
Krótki rys sytuacyjny:
Dla tych, co nie są na bieżąco, mimo usilnych starań członków i sympatyków tego stowarzyszenia, by wiedza o tej ogromnej „krzywdzie” jaką się wyrządza nie im a bezdomnym kotom, obiegła świat wzdłuż i wszerz, najlepiej kilka razy.
Około rok wcześniej stowarzyszenie Pies i Spółka, w skrócie PiS* (będę tak pisał dopóki mnie to będzie śmieszyło tak jak teraz) dogadało się ze starostwem powiatowym (w osobie jego sternika Joanny Potockiej-Rak, z domu Pałasz, córki Józefa i Józefy), że poprowadzą Ośrodek Felinoterapii.
Dla tych co nie wiedzą co to felinoterapia, od razu wyjaśnienie:
Mizianie, przytulanie i sama bliskość kota ma podobno pozytywnie wpływać na dobrostan człowieka. Podobno. I podobno konkretnie chodzi o kota. Nie o psa, czy innego chomika, lecz o kota właśnie. Stąd nazwa.
Powstał więc ośrodek felinoterapii, który poprowadziła osoba wskazana przez PiS* (ha ha, nadal mnie śmieszy). Starostwo zadbało, żeby wybranka przeszła płynnie selekcję pod tytułem „rekrutacja” (czytaj: ścisłą selekcję kandydatów do pracy w starostwie i jednostkach podległych). Mechanizm zapewniający profesjonalizm kadry, jej przydatność i co tam sobie jeszcze pani starosta zażyczy (a to już mnie nie śmieszy, w żadnym urzędzie).
Szumnie ogłosili, że powstaje. Potem, że powstało. A potem, że działa. I tak przez rok. Tyle trwał lans (starostwo) i pomoc zwierzakom (PiS*).
Przy okazji osoba zatrudniona przytuliła trochę grosza. Czy podzieliła się tym wynagrodzeniem z PiS*? Tego nie wiem, bo zamiast komentarza od PiS* zostałem odesłany do oficjalnego stanowiska (czytaj: wpisu na Facebooku).
PiS* na ten temat nie chciał rozmawiać. I trudno.
Oczywiście nie piszę o tym przytulaniu kasy ze złośliwości. Piszę dla pełnego obrazu sytuacji. Jak ktoś pracuje, to wynagrodzenie mu się należy. Koniec i kropka. Jestem za wynagradzaniem ludzi za pracę. Proporcjonalnie do jej wkładu. Adekwatności wynagrodzenia nie ocenię (w tej chwili) bo mam za mało doświadczenia (mam tylko 2 koty) i za mało wiedzy (z braku uprzejmości PiS*).
A na co się (po cichu) PiS* ze starostą umówiło, w kwestii tego Ośrodka, nie wiem. Wszyscy nie wiemy. Nie wiemy, bo ani wtedy, ani teraz, żadna ze stron tego procederu publicznie przyznać się nie chce.
Za to teraz, gdy nie porozumieli się już (znowu po cichu) na kolejny wspólny rok, to powstał konflikt. Zwyczajny konflikt interesów. I o mały włos doszłoby do publicznego prania brudów. Ale nie doszło. A szkoda.
Nie dla publicznej nawalanki, lecz dla wiedzy. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć jakie ustalenia czyni tzw. władza, poza naszymi oczami. To szczególnie ważne, gdy w ślad za tym idą nasze wspólne pieniądze.
Tym razem się nie porozumieli, sprawa się rypła. I tylko dlatego wiemy o układzie. Wiemy, bo PiS* musi opuścić kociarnię. Kociarnię, której już powiat nie chce w Ośrodku Felinoterapii. W powiatowym ośrodku Felinoterapii. Powiatowym! Bo w tym wszystkim najważniejsze, a chyba nawet niemal tak ważne jak „P” w PCKiSz-u.
Nie wiem (bo PiS* nie chce rozmawiać) czy taki był pierwotny plan, żeby leczyć tam koty, wszystkie, które tej pomocy potrzebują. Nie wiem czy na to się dogadali (po cichu) ze starostwem. A dziwne to by było jeszcze bardziej, bo powiat może robić nie wszystko co nie jest zabronione, a tylko to, co wprost nakazuje mu prawo.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej
Art. 7. Zasady działania organów państwa
Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.
To „dogadywanie” wyszło PiS* przysłowiowym "bokiem". Kiedy Ośrodek ruszył i podziałał rok. Kiedy rozkręcił się trochę, społecznicy z PiS* przestali być potrzebni. PiS* przestało być potrzebne. Bo niezbędne to nigdy nie było. I to bez względu na to, jak lubią o sobie myśleć.
Nie ujmując nic zasługom PiS* (i ich aktywnie działających sympatyków) na froncie pomocy bezdomnym zwierzętom, to PiS* nie ma monopolu na takie działania. Nie tylko oni przecież pomagają.
Sam Ośrodek Felinoterapii może poprowadzić niemal każdy. Każdy, kto dysponuje umiejętnościami, nawet urzędnik. Skoro Ośrodkiem Kultury rządzi …
No dobrze, wystarczy.
Jeśli takie tłumaczenia nie dotrą „pod kopułki” społeczników spod szyldu PiS*, to będą wykorzystywani przez kolejnych polityków, samorządowców czy karierowiczów. I nic się nigdy w tej materii nie zmieni.
Starostwo powołało Ośrodek dla własnej korzyści. Ma realizować zadania. Taki przyświecał im cel. A pomoc bezdomnym zwierzętom może być na 3 czy nawet 4 planie. W nadziei na lepszy los dla potrzebujących zwierząt, dobre i to.
Pierwszoplanowy cel (zawsze) to realizacja zadań publicznych. Czy opieka nad bezdomnymi kotami jest zadaniem powiatu? Nie. To zadanie własne gminy. Trochę o tym zapomniało PiS*, skoro chciało w tym ośrodku realizować przytulisko dla bezdomniaków.
I trochę nawet rozumiem rozgoryczenie członków i sympatyków PiS*. Każdy kto nie może bezdusznie patrzeć na marznącego kociaka błąkającego się po bezdrożach zrozumie ich.
A gdy społecznicy chcą, a urzędnik mówi nie, to boli jeszcze bardziej.
Tak już jest, że urzędnik musi działać w zgodzie z prawem. Jak nie działa - to zróbmy z takiej wiedzy użytek.
Gorszą (jak dla mnie) zbrodnią na tej działalności społecznej są te układy, układziki. To dogadywanie się po cichu z kimś, kogo cel jest zupełnie inny. I te mezalianse już niejednemu stowarzyszeniu odbiły się przysłowiową „czkawką”.
PiS* wiedziało na co się decyduje. Dorośli są. Nie wiedzieli z kim „ciemne” układy robić próbują?
Nie żartujmy. Doskonale wiedzieli.
I nie oni pierwsi, a pewnie i nie ostatni, dali się wy…, hmmm…
Czy urzędnicy mogą tak działać?
Kategorycznie nie!
Draństwem jest takie instrumentalne traktowanie społeczników, traktowanie samej idei. Draństwem jest wykorzystywanie zwierząt, czy jakichkolwiek istot do lansu, zamiast realnej pomocy.
Dobro zwierząt musi zawsze gdzieś tam z tyłu głowy być. U każdego z nas.
Czy urzędnicy zrobią krzywdę kotom, jak to sugeruje rozpędzone PiS*?
Nie. Nie zrobią. Może nie pomogą od razu całej zgrai bezpańskich kotów błąkających się po mieście. Tylko, czy aby taki był prawdziwy cel powstania tego Ośrodka?
Już sama nazwa mówi coś innego. Ale może tylko mi.
Podsumujmy:
1. Z urzędnika nie da się zrobić empatycznego człowieka. Spokojnie, nie da się, jeśli nim wcześniej nie był, zanim jeszcze w jego żyłach zaczęła płynąć kofeina.
2. Z politykiem, ani z terrorystą, nie wchodzi się w układy. Oleje nas, gdy tylko przestaniemy mu być potrzebni.
3. Z ośrodka felinoterapii nie da się zrobić przytuliska.
I o tym wszystkim pamiętajmy. Szczególnie w Światowy Dzień Kota, który przypada akurat właśnie dziś.
A a dla tych, co chcą poszerzyć swoją wiedzę o wymianę „uprzejmości” obydwu stron konfliktu - szczegóły poniżej.

Komentarze
Dodaj komentarz