przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Popłyniecie...

Są takie chwile w życiu każdego z nas, gdy świat się zatrzymuje. Chwile, gdy liczy się tylko to, co tu i teraz. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
Nie, to nie jest subtelna zapowiedź życiowej katastrofy, jaka dotknęła autora tych słów. Wręcz przeciwnie. Ja bawię się świetnie. Odkąd nauczyłem się nabierać dystansu do świata, a może bardziej do ludzi, których spotykam na swojej drodze, to żyje mi się zdecydowanie lepiej. Spokojnej. I szczęśliwiej. Mam to, co dla mnie ważne.
Nie wszyscy mają to szczęście. Są tacy, którzy wciąż "gonią króliczka". A niektórzy i "własny ogon". I ok. Tacy też muszą być. Najważniejsze, by taki dzień jak ostatnio, 21 sierpnia - Dzień Optymisty, uważali za też i ich święto.
Rozumiem jednak, że chodząc po tym świecie spotykał będę ludzi, którzy szczęśliwi nie są. Takich, którzy do pracy chodzą z przymusu. Którzy nie czują się w niej dobrze. Takich, których jak nie zdzielić przez przysłowiowy łeb, to się nie obudzą. I za pracę się bez tego nie wezmą.
Spotkam też i takich, którzy udają że pracują. Udają, że praca sprawia im satysfakcję, że wszystko jest ok. Uśmiechać się nawet będą, robić sobie wesołe zdjęcia. Nawet błyszczeć na portalach społecznościowych. Gdy tylko przyjrzeć się ich pracy, to trudno dostrzec jakieś wymierne jej efekty.
Biegają tacy, z niezaładowaną taczką, bo najważniejsze i tak jest, że "dzieje się" w mieście. Na dalszy plan schodzą pytania: co konkretnie się dzieje? dla kogo? za ile? no i czy w ogóle jest tym jakikolwiek sens?
Róbmy, zanim dotrze do nas, że to jest bez sensu! - zdają się krzyczeć działania niektórych polityków, urzędników czy ostatnio coraz częściej też osób odpowiedzialnych za szeroko pojętą kulturę.
Przyglądam się temu co robią. Przyglądam się ich pracy, nawet jeśli "praca" to niewłaściwe słowo. A wszystko po to, by pilnować jak wydatkowane są nasze wspólne pieniądze, zwane dla niepoznaki "publicznymi".
W jednej z jednostek podległych samorządowi powiatowemu nastąpiła niedawno zmiana steru. Pisałem o tym. Kierowanie instytucją kultury zarząd powiatu zlecił partyjnej koleżance, dotychczas z kulturą nie mającej wiele wspólnego. Za to startującej z list PSL w ostatnich wyborach do Sejmu. Tak, piszę o PCKiSz, w którym od kwietnia tego roku pokazuje co potrafi miejska radna i dotychczasowa prelegentka spotkań o bezpieczeństwie w ruchu drogowym, Anna Smolińska.
Tylko czy rzeczywiście pokazuje. I co pokazuje. Od kwietnia mija już 5 miesięcy. Pamiętacie, że nie dawałem pani Ani większych szans udźwignięcia tej roli. Ani nie miała doświadczenia w zarządzaniu, ani tym bardziej nie działała w tzw. kulturze.
Różne rozdania stołków już Ciechanów widział. Prezesem w spółce wodociągowej, dzięki Krzysztofowi Kosińskiemu, został człowiek, który z tematyką związany był luźno, bo tylko przez robienie kawy i wylewanie z niej fusów do zlewu. Za to miał inny przymiot. Kierował biurem posła PiS Roberta Kołakowskiego, z którym Kosiński wszedł w koalicję. No i Kosiński zrobił człowieka od parzenia kawy - prezesem w ZWiK.
Czy dał sobie radę? Powiedzieć, że nie, to jakby nic nie powiedzieć.
Pani Smolińska, kierująca przez blisko 20 tygodni powiatową jednostką kultury, też się nie popisała. Zabłysnęła zorganizowaniem sondy - Czego chcą odbiorcy kultury w powiecie?
I dzięki tej sondzie pani Ania dowiedziała się, że młodzież słucha hip-hopu. I że lubi stand-up.
I trzeba było do tego sondy? Pani Aniu! Serio!?
Trochę się boję tego rodzaju "konsultacji". Co to będzie, jak młodzi ludzie, dla beki, odpowiedzą pani Ani, że lubią Pietrzaka i wieczorki poetyckie? I nici będą wtedy ze zmiany, która miała w PCKiSz nastąpić. Tak bardzo potrzebnej zmiany. Tak wyczekiwanej zmiany, która miała dać nam wszystkim nadzieję. Bo właśnie ta nadzieja stała się motorem nawet nie tyle przecież poparcia, co braku sprzeciwu wobec pani kandydatury na ten stołek. Wbrew rozsądkowi. To rozsądek podpowiadał, że to się nie mogło udać.
Czy pani Ania nadzieję, w jakiejś części chociaż, spełniła?
W kawiarni artystycznej pojawiły się serniczki i alkohol. No a mimo to frekwencja jest... mizerna. W kinie repertuar wciąż przestarzały. I już taki Przasnysz nas zaczyna wyprzedzać. Całe wakacje posucha. Zajęć jak na lekarstwo. Wręcz brak wakacyjnej oferty. A nie wszędzie tak jest. Już zdecydowanie lepiej jest choćby w takim Płońsku. U nas jest źle. A tragicznie będzie u nas wtedy, gdy zacznie nas przeganiać choćby taki Sońsk. Niestety na to już się coraz bardziej zanosi. Nie pomaga też tzw. kino samochodowe. Kino, organizowane na dzień przed oficjalnym otwarciem kin po ograniczeniach wynikających z pandemii. No nie za takie pieniądze. Nie dla kilku aut, głównie zresztą pracowników PCKiSz, starostwa i ich rodzin. Może jakieś wystawy, ciekawe prelekcje? Może te zapowiadane nowe inicjatywy? Pani Aniu, gdzie to wszystko?
Ja 15 sierpnia postanowiłem iść do kina. Ponieważ na stronie PCKiSz albo Kina Łydynia (tak, to oddzielne dwie strony) próżno było szukać repertuaru, to postanowiłem zadzwonić. Święto, więc żywej duszy pod telefonem. Mimo, że podobno na 30 minut przed seansem choćby kasa kina jest czynna. Tonowo wybrałem kino, repertuar. I odsłuchałem. I wcale nie będę się czepiał że odsyłacie w tych zapowiedziach na stronę, której nie ma, do informacji, których tym bardziej nikt tam nie znajdzie. To jakby kpina z odbiorcy. Słowem nie wspomnę, że kontakt telefoniczny to udręka. Nie będę wybrzydzał. Poproszę tylko panią, żeby to pani spróbowała sama zadzwonić do prowadzonej przez siebie instytucji. Po godzinach, w święto. Spróbuje pani zamówić bilet przez internet. Albo tylko odsłucha sobie pani zapowiedzi głosowe, repertuar kina. Może ja za dużo wymagam. Może to tak ma być, że repertuar jest z marca. Na szczęście z marca tego roku. Dobre i to.
Może gdy pani przejdzie tę drogę przez mękę, to pani zrozumie z czym stykają się odbiorcy. Będzie pani wiedziała jak to o pani świadczy.
Bo obraz instytucji kultury, to nie tylko to, co sama instytucja umieści na fejsbuku. Przy okazji, repertuar kina na fejsbuku udało się odnaleźć. Po wizycie w kinie. Pojechaliśmy na przysłowiowego "czuja". Poszliśmy rodziną. Byliśmy na seansie sami. Jak pani myśli, pani Aniu, dlaczego?
Jak to o pani świadczy?
Ja nawet rozumiem, że kierownikowi kina, pełniącemu obowiązki dyrektora, z nadzieją na przejęcie tego bur.... (ups!)... przybytku, świat się zawalił. Rozumiem. Statek pod banderą "ostatnia okazja na awans" odpływa bezpowrotnie, gdy kolejny kierownik (przyniesiony w teczce) rozpoczyna pracę. Po co się starać. Byle do emerytury. Przegrywasz, choć nie czujesz się gorszy. I nie dlatego, że pojawia się ktoś lepszy. Dlatego, że ma namaszczenie, którego tobie brakuje. I wtedy dla kogoś zapewne świat się zatrzymał.
Tyle, że ja odnoszę wrażenie, że w PCKiSz zatrzymało się życie. I to na ubiegłym wieku.
I czyja to wina? Ja nie wiem. Mówiąc szczerze, to wcale mnie to nie interesuje. Bo jakie to ma znaczenie kto wprowadza w błąd nas wszystkich głupimi zapowiedziami telefonicznymi? Jakie ma znaczenie kto sprawia, że niewiele się dzieje? Przecież to świadczy nie tylko o tym kimś. Świadczy to przede wszystkim o pani. O tym, kto w pani ręce ten ster przekazał. To pani chciała zmieniać tę skostniałą instytucję. Obiecała pani tchnąć w nią nowe życie.
I jak pani idzie? Bo efektów, póki co, nie widać.
Krytykuję? Proszę się tym nie martwić. To nic, że ma pani umowę do września. Tak jak kompetencje nie miały większego znaczenia przy zatrudnianiu pani w kwietniu, tak z całą pewnością nie będą kluczowe we wrześniu podczas oceny pracy. Oceny pracy? Hmmm...
Nią też się pani nie musi przejmować. Zawsze może się pani przecież wytłumaczyć COVID-em. Wszyscy się tak tłumaczą. W dobrej wierze można kraść, marnować pieniądze i popełniać błędy. Przecież jest COVID.
A w ogóle, to czy się pani musi komukolwiek i za cokolwiek tłumaczyć? Ja to myślę, że żołnierz tylko z niewykonanych rozkazów musi się tłumaczyć. Pani chyba może być spokojna.
Trzymajcie się razem. Ramię w ramię, popłyniecie dalej...
A nawet jeśli jedno ramię będzie inne ciągnąć na dno i trzeba będzie się rozdzielić, to ... "żadna dama nie będzie tańczyć sama, gdy sióstr tyle ma". Jak nie tu, to gdzieś indziej. Zawsze można też wrócić do rozdawania odblasków dla sławy i chwały marszałka. Wspierajcie się zatem dalej.
A kultura? Komu ona potrzebna? Jeśli ktoś będzie potrzebował różnych kultur, to zawsze może je sobie kupić... choćby i w jogurcie.

Komentarze
Dodaj komentarz