przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Szkoła ma uczyć, a nie tuczyć!
Mieliśmy w środę, 5 marca, w Ciechanowie kolejną już „gospodarską” wizytę. Ponownie wizytatorzy z najwyższego "gospodarskiego" szczebla, bo rządowego. Do naszego miasta przybył sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, Tadeusz Sławecki.
W sumie to i dobrze, że przyjechał. W sprawach edukacji wypowiadał się dość rozsądnie. Sprawozdanie nt. wizyty, czyli gdzie dokładnie przebywał, co jadł, z kim rozmawiał, jak długo i o czym, pozostawiam innym zainteresowanym. Niech poinformują oni też, jak wiceministra witała i żegnała młodzież. Dostojnie i hucznie, śpiewem i pląsami. Zwyczajowo jak z epoki przez wielu i to słusznie zwanej ... niesłuszną.
Mnie nurtowały pytania. Pytania z tych podstawowych, fundamentalnych wręcz. Dlaczego przyjechał właśnie do Ciechanowa? Jaki był też rzeczywisty cel tej wizyty?
Mógłbym snuć domysły. Rozpoczęła się przecież kampania wyborcza do Europarlamentu. Trzeba lansować kandydatów. Trzeba też "na gwałt" wspomóc wizerunkowo mocno nadszarpnięte lokalne struktury PSL-u.
Nie muszę uciekać się jednak do spekulacji. Nie muszę snuć spiskowej teorii dziejów. Minister, podczas konferencji prasowej, udzielił mi bowiem całkiem wyczerpującej odpowiedzi. Jednoznacznie stwierdził, w Ciechanowie znalazł się na zaproszenie dwóch panów. Jednego wskazał z nazwiska (pan Krzysztof Kosiński) a drugiego wskazał ręką (radny miejski Dariusz Węcławski).
Czy coś tych dwóch panów łączy z ministrem? Jedno na pewno. Wszyscy są działaczami PSL. Jeden z nich nawet prowadzi kampanię wyborczą do Europarlamentu. Zapewne liczy też na głosy ciechanowian. Który? O dziwo ten ... najmłodszy. Dlaczego prowadzi tę kampanię na terenie szkoły? To trudne pytanie. Odpowiedź na to pytanie z całą pewnością nie padnie.
Być może jestem przewrażliwiony. Odniosłem jednak wrażenie, że ministerialna wizyta, przede wszystkim, miała na celu promowanie pana Kosińskiego. Była to, w stosunkowo krótkim czasie, druga już „gospodarska wizyta” w Ciechanowie przedstawiciela polskiego rządu. Dziwnym trafem w obydwu przypadkach byli to działacze PSL-u. Dziwnym trafem towarzyszył im rzecznik prasowy PSL Krzysztof Kosiński. Tym razem posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że było to na odwrót. To wiceminister towarzyszył Kosińskiemu.
Co mnie uprawnia do takiego stwierdzenia?
W kulturalnym towarzystwie gość zajmuje honorowe miejsce. Na konferencji prasowej to miejsce przypadło panu Kosińskiemu, a panowie Sławecki i Węcławski stanowili tło. Młodzież pewnie nazwałaby to lansowaniem się. Dla mnie jest to jednak typowy przykład marketingu politycznego . Nawet zbyt nachalnego.
Tym razem lans kręcił się wokół nośnego społecznie tematu żywności śmieciowej w szkołach. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że nasze społeczeństwo dotyka plaga otyłości. Nasi milusińscy stają się coraz bardziej "puszyści". Powodów tego zjawiska jest zapewne wiele, a sposobów walki z nim tyle, ilu tzw. „ekspertów”.
Panowie z PSL-u znaleźli jednak głównego wroga, arcyzbrodniarza, tuczącego nasze dzieci. Są to szkolne sklepiki sprzedające żywność "śmieciową". Ogłosili również, że prowadzą w tej sprawie zdecydowane działania. Działania pod jakże nośnym hasłem "Szkoła ma uczyć, a nie tuczyć!".
Populizm w czystej postaci.
Prawie jako męża opatrznościowego przedstawiono nam pana Kosińskiego i jego dokonania. Poinformowano nas, że jest on współautorem projektu ustawy o wyeliminowaniu żywności śmieciowej ze szkół, że projekt został pozytywnie zaopiniowany przez Radę Ministrów. Ba, poinformowano nawet o tym, że wystąpił on do Przewodniczącego Rady Miasta Ciechanowa z pismem o wyeliminowanie takiej żywności z ciechanowskich szkół.
Tyle sukcesów? Same sukcesy.
Sprawdzanie takich informacji to byłoby rzecz wręcz niebywała. Zweryfikujmy zatem te słowa.
A nóż ktoś przypadkiem rozmija się z prawdą, lub przynajmniej nie próbuje jej naginać.
Na pierwszy ogień weźmy pismo do przewodniczącego Rady Miasta, co by zakazać sprzedaży w szkołach żywności śmieciowej. Odpowiedzi jeszcze nie ma, bo przecież zostało wysłane dopiero 14 lutego. Nie przeszkodziło to jednak kandydatowi na europosła je upublicznić. Gdyby to chociaż był list otwarty.
Sukces. Jeśli miałbym problem z pisaniem to tak. W przeciwnym razie ogłaszanie sukcesu z napisania listu jest trochę niepoważne.
Przeczytałem to pismo i, szczerze mówiąc, buzia mi się roześmiała. Wyobraziłem sobie rozterki jakie teraz z cała pewnością ma przewodniczący rady.
Pewnie nawet nie wie komu ma odpowiedzieć. Pismo zostało złożone przez Rzecznika Prasowego Klubu Parlamentarnego PSL, a rada miasta przecież nie zalicza się do mediów by korespondować z rzecznikiem prasowym. Można by odpisać przewodniczącemu klubu, ale pewnie o sprawie nic nie wie. W ostateczności można potraktować pismo jako prywatne pana Kosińskiego, ale wtedy nie ma jak odpisać bo nie podał adresu. I tak źle, i tak nie dobrze. No chyba, żeby potraktować PSL jako jedność i powiedzieć: Macie czterech radnych w Radzie Miasta? Macie. To zgodnie ze statutem miasta możecie wystąpić z inicjatywą uchwałodawczą, a nie mi tu "cztery litery" zawracać "głupimi" pismami. Do roboty się weźcie!
W liście pan Kosiński zawarł taką oto informację: "Według badań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) aż 29% polskich 11-latków ma nadwagę, co plasuje Polskę na pierwszym miejscu w tej kategorii wiekowej”.
Nie powiem, ciekawe. Nie wiem skąd czerpał tę wiedzę autor, bowiem w uzasadnieniu do projektu ustawy (druki sejmowe 1127 i 1127-A), a tę podobno sam pisał, wyraźnie stoi:
"Według danych Światowej Organizacji Zdrowia aż 29 proc. polskich 11-latków ma nadwagę. Spośród przebadanych 39 krajów Polska znalazła się dopiero na miejscu siódmym od końca".
To jesteśmy na pierwszym, czy na dwudziestym trzecim czyli siódmym miejscu od końca?
Trzeba sięgnąć do źródeł, bo coś tu nie gra. Europejski Region WHO opublikował 25 lutego tego roku dane wskazujące, że w tej kategorii wiekowej palmę pierwszeństwa dzierży Grecja (33%), po niej są Portugalia (32%), Irlandia (30%), Hiszpania (30%). Nawet w Europie daleko nam do miejsca na podium, a co dopiero na świecie, gdzie takie potęgi jak USA czy Kanada biją nas na głowę.
Rozbawił mnie również kolejny ogłoszony sukces. Stwierdzono bowiem, że Rada Ministrów pozytywnie zaopiniowała zgłoszony przez posłów PSL-u projekt ustawy. Pech chwalipięty, że tego typu opinie są publikowane, nawet w Internecie, i każdy dociekliwy może je tam odnaleźć. Jest tam napisane:
"Rząd pozytywnie opiniuje poselski projekt nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, z zastrzeżeniem, że konieczne jest jego dostosowanie do obowiązującego prawa, a zwłaszcza prawodawstwa Unii Europejskiej".
"(…)Poza tym, nie ma pewności co do tego, czy rozwiązania te pomogą zrealizować zamierzony cel. Chodzi o to, że dzieci i młodzież, jeśli będą chciały kupić produkty objęte zakazem sprzedaży, będą mogły je nabyć poza placówką oświatową lub w przerwach między zajęciami. Dlatego zdaniem rządu, należy się zastanowić, czy cel wskazany przez posłów można osiągnąć innymi środkami np. przez edukację i propagowanie zdrowego stylu życia oraz aktywności fizycznej"
Odpowiedź bardzo dyplomatyczna. W końcu nie można, publicznie i w czambuł za wszystko, skrytykować koalicjanta. Trzeba jednak naprawdę dużo samouwielbienia by przedstawiać to jako sukces.
Sukcesów zapewne parę się znajdzie. Bardzo jednak proszę działaczy i kandydatów PSL na wszelkie możliwe stołki, by ciechanowian nie traktować jak idiotów. Nie jesteśmy ludźmi, którym można wszystko wcisnąć. "Propagandę sukcesu" to my już przerabialiśmy, za czasów towarzysza Gierka. I wystarczy. Tamtych czasów to już kandydat na europosła z całą pewnością nie pamięta, bo przecież urodził się dużo, dużo później. Są jednak działacze, którzy towarzysza Edwarda i nawet czasy towarzysza Wiesława dobrze pamiętają. Nie tylko żyli wtedy, ale nawet wykazywali się aktywnością polityczną. Do nich prośba, by pomogli młodszemu koledze, co by nie musiał co chwila Ameryki odkrywać.
Komentarze
Dodaj komentarz