przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana...
Obawia się ten, kto ma coś na sumieniu. Nie ściągaj nielegalnej muzyki, filmów. Nie oglądaj w sieci porno. Nie będziesz musiał się martwić. Czy aby napewno?
Ciekawy wywiad z posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Piotrem Marcem ostatnio wpadł mi w ręce. Chociaż szerszemu gronu odbiorców wcale pana Piotra przedstawiać nie trzeba, to znany jest raczej nie pod swoim nazwiskiem. Ten 44-latek zasłynął jako muzyk i producent muzyczny. Do Sejmu trafił z list ugrupowania Kukiz'15 z prawie 23-tysięcznym poparciem. Liroy - bo tak go wołają, znany jest zdecydowanie bardziej z ciętego języka i bezkompromisowości. Ale Piotr to też, a może teraz już przede wszystkim, wieloletni działacz społeczny na rzecz otwartości i społeczeństwa obywatelskiego.
Wywiad ukazał się w jednym z ogólnopolskich tytułów prasowych.
Przeprowadził go redaktor Tomasz Piątek i niemal w całości krążył wokół nowelizacji ustawy o policji.
Platformiany jeszcze projekt ustawy wszedł w życie, z należnymi poprawkami PiS. Rządząca obecnie partia dopisała do niego inwigilację internetu. Tylko tyle i aż tyle. Chęć inwigilacji obywateli to w Polsce nic nowego. Pamiętamy głośną sprawę próby wprowadzenia ACTA. Za rządów PO służby też inwigilowały. Robiły to jednak w sposób, którego nie można nazwać uregulowanym. Teraz taka inwigilacja jest usankcjonowana prawnie. Policjant lub agent służb specjalnych może zgłębiać wszelkie "dane internetowe". I tu, według posła Kukiz'15 jest przysłowiowy pies pogrzebany.
- Oni nie uściślili dokładnie, co to znaczy te dane. Maile, rozmowy internetowe? Nie ma definicji - skarży się w rozmowie z dziennikarzem Piotr Marzec.
Możemy więc założyć, że działać ma to zgodnie z ustawą o świadczeniu usług elektronicznych. Ona mówi o "całym zakresie usługi".
Tym bardziej dziwi nonszalancja niektórych sprowadzająca problem inwigilacji do znamiennego "obawiać się powinni tylko ci, którzy coś mają na sumieniu". Dziwi jeszcze bardziej, gdy wykazują ją niektórzy posłowie.
Zagrożenie płynące z tej ustawy, zwanej potocznie ustawą inwigilacyjną, dostrzega poseł Liroy.
- Mnie w tej nagonce najbardziej przeraża, że niektórzy posłowie, i w ogóle ludzie, podłapują ten głos, chyba nie myśląc - mówią: ja nic nie robię, więc nie mam się czym martwić. To tak jakbym mógł macać każdą kobietę, która idzie ulicą. Rozumiesz, podejdę, pomacam jej piersi, zajrzę w majtki. Powinna się obrazić, to naruszenie godności osobistej. A ona mówi: "No przecież nie mam nic do ukrycia"!- mówi.
I chociaż mocne to słowa, to oddają ducha powszechnej i totalnej inwigilacji internetu, na jaką zdecydowała się rządząca partia.
Nie tylko bowiem ci, którzy "coś mają na sumieniu" powinni się martwić wprowadzeniem tej ustawy ale i inni, słowem - wszyscy.
Służby mogą bowiem, a gdy mogą to będą, w świetle prawa czytać co chwilę temu pisałem z redakcji do żony. Będą przeglądać moje rachunki za prąd. Zajrzą do faktur, które coraz częściej otrzymuję w wersjach elektronicznych. Bez problemu zajrzą do elektronicznych bilingów. Prześwietlą mnie jako obywatela. Decyzji nie będzie musiał podejmować nawet sąd. Wystarczy, że policjant stwierdzi, że jest mu to potrzebne do prowadzonego postępowania. Policjant, który wdzięczny będzie władzom samorządowym za dofinansowanie zakupu nowego auta dla komendy powiatowej.
Czy już widać, że jest się czego obawiać? Będą czytać korespondencję mailową z klientami, współpracownikami czy informatorami? Bez znaczenia będzie, że jesteś dziennikarzem, lekarzem czy prawnikiem. Tajemnica korespondencji właśnie przestała istnieć. I nie ma tu znaczenia czy ja osobiście czuję, że mam coś "za uszami". Nie ma znaczenia czy czuję się winny czegokolwiek. Wolność osobista to nienaruszalna wolność.
Ta granica powinna być jasno wyznaczona. Przez tę ustawę tej granicy już nie ma.
Rząd zdecydował, że, w imię choćby zwalczania przestępczości, moja wolność nie przedstawia już takiej wartości jaką przedstawiała od zarania dziejów. I do podjęcia takiej decyzji nie trzeba było wcale ataków na WTC czy inny Pałac Kultury i Nauki.
Nie ma już granicy nienaruszalności.
- Załóżmy, że mam na pieńku z dzielnicowym. No i on może sobie wejść w moje maile, w mój komputer - zapytał wprost w tym wywiadzie redaktor.
- Może. Wszystko może - odpowiada Liroy - on przez pół roku może grzebać w twoim życiu, jak chce. Nie musi ci nawet powiedzieć, że grzebie. Nigdy. Nawet po tym grzebaniu, jak się okaże, że oczywiście nic na ciebie nie znalazł. To są absurdy tej ustawy. Przez pół roku można trzepać twoje dane pod pozorem walki z terroryzmem. A ja się pytam: co ma wspólnego z terroryzmem Centralne Biuro Antykorupcyjne?
W kompetencjach biura rzeczywiście próżno szukać takich zapisów.
Ale walka z terroryzmem to zdaje się być jedynie pretekst. Amerykanie już pokazali światu, jak to się robi. Nauka nie poszła w las i pod przykrywką "zagrożenia terroryzmem w kraju" próbuje się zniewalać ludzi.
Nawet jeśli nic nie znajdą podczas inwigilacji, to nie wypada zapominać, że słynne powiedzenie, przypisywane stalinowskim prokuratorom, "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Często sami posiadamy nielegalne programy czy materiały w komputerze, a nawet o tym nie wiemy. Choćby seriale, które pobieramy a dopiero potem okazuje się, że chociaż płaciliśmy, to sam serwis działał nielegalnie. I masz babo placek. I wystarczy taką informację rozpowszechnić by człowieka skompromitować w oczach opinii publicznej.
Już nawet nie trzeba popełniać przestępstwa. Wystarczy wspomniany dzielnicowy, z którym mamy "na pieńku".
Po pół roku może się sprawą zająć sąd. Dane wylądują zatem w materiałach ewentualnego toczącego się postępowania. I tu kolejna ciekawostka, o której nie wypada zapominać. Dostęp do danych z rozpraw, postępowań zapewniło swoim urzędnikom Ministerstwo Sprawiedliwości. Tak, urzędnikom. Obiecali wszak, że nie będą tego prawa nadużywać, wszak w materiałach, zeznaniach itp. są często tajemnice firm, prywatne tajemnice konkretnych osób.
Trudno patrząc na to co się dzieje nie odnieść wrażenia ogromnego absurdu, który w tej chwili się dzieje.
Ogromny bałagan prawny, jaki zafundowały nam poprzednie rządy, jest teraz pogłębiany w imię porządkowania sytuacji.
Gwarantujemy "służbom" pełną inwigilację obywateli naszego kraju. Ale w ramach wcześniej zawartych umów międzynarodowych dostęp do takich informacji będą powiadały LEGALNIE rządy innych krajów. Dostęp do wszystkich informacji.
Dopóki decyzję o inwigilacji podejmował sąd pozostawała jeszcze nadzieja na rozsądek. Teraz policjant lub agent specsłużb sam zdecyduje, czy użycie jakiejś informacji będzie złamaniem tajemnicy adwokackiej czy choćby naruszeniem prawa do obrony, które ma podejrzany. Zrobi to policjant, nie prawnik. To zastanawiające i przerażające zarazem.
Ale dane na wniosek pana policjanta musi udostępnić każdy "operator świadczący usługi drogą elektroniczną". Nie tylko dostawca internetu ale też właściciel sklepu internetowego czy administrator forum dyskusyjnego. I musi to zrobić na własny koszt. Nawet jeśli zażyczy on sobie stałego dostępu do danych.
Nic dziwnego, że jest protest. Na Facebooku jest już grupa Stop Inwigilacji 2016, a petycję na stronie Avaaaz.org w dwie doby podpisało 25 tys. osób.
Trwa też już akcja "Zinwigiluj się sam". To sympatyczna akcja, polegająca na tym, że ludzie swoją pocztę wysyłają ministrowi Błaszczakowi.
"Panie ministrze spraw wewnętrznych, skoro chce pan przeczytać cały internet, to na początek podsyłam panu moje maile". Ja jeszcze obywatelskiego obowiązku informowania władzy o treści swojej korespondencji nie spełniłem. Wszystkie skrzynki zalewają ogromne ilości spamu. Już wiem gdzie go przekieruję.
Na ustawie nie zostawili suchej nitki ani Panoptykon, ani Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Ostrzega też Rzecznik Praw Obywatelskich oraz instytucje i portale branżowe, zajmujące się bezpieczeństwem w sieci, jak niebezpiecznik.pl. Dająca do myślenia jest też krytyka ekspertów Klubu Jagiellońskiego, który, co widać, jest przecież bliski PiS-owi.
Zbliża się rocznica ACTA. A tu taki prezent od, demokratycznie przecież wybranego, Parlamentu. Jak widać nic nas to nie nauczyło :(
Komentarze
Dodaj komentarz